30.05.2013

Rozdział 12



Oczami Domi

Pierwszy koncert z Believe Tour, a ja siedzę w greenroomie. Chciałam wyjść i wejść między Beliebers pod sceną albo stać na backstage’u z Scooter, Kennym i Alison, ale zabronili. To było nie fair, że kazali mi zostać w greenroomie. Wiedzieli, że jeszcze nigdy nie byłam na koncercie JB, ale i tak mi tego zabronili. Nawet na próbach mama Jan brała mnie jak najdalej od sali, w której układy ćwiczyli Justin i tancerze. Teraz było o tyle lepiej, że mama Jan dała mi spokój i większość czasu jaki miałam spędziłam na rozmowie z Carly i Cody’m.
Koncert miał się już niedługo zacząć, a ja wpatrywałam się znudzona w ścianę. Z komórki nie mogłam korzystać, bo Scooter mówi, że mam na coś czekać. Cody i Carly występowali, ekipa była czymś zajęta, a Bieber teraz pewnie spędzał czas z maluchami i tatą, którzy przyjechali na jego koncert.
Miałam podejść i spojrzeć na scenę, ale w tym momencie do pokoju wszedł Just z Jazzy na barana.

- O hej młoda – powiedział to tak jakby się nie spodziewał, że tu będę.

Jego ton i to, że nazwał mnie młodą wkurzyło mnie, ale spróbowałam to ukryć, ale znając moje szczęście nie udało się to. Zaraz za JB zobaczyłam Jaxona uczepionego jego nogi, a ich tata próbował go oderwać.
Justin naprawdę dobrze się trzymał choć wiedziałam, że wczoraj przepłakał cały dzień z powodu śmierci Avalanny. Dopiero po chwili zorientowałam się, że mi się przygląda i widać wokół jego oczy czerwone ślady.
Justin tak mi przykro. Proszę nie smuć się dla Beliebers. Avalanna jest teraz w lepszym miejscu i opiekuje się tobą, bo zawsze była i będzie twoim małym aniołkiem – chciałam to mu powiedzieć, ale nie miałam odwagi.

- Pójdę zobaczyć co robią inni – mruknęłam cicho i wyszłam z greenroomu. Justin nawet nie zauważył, że po prostu czuje się nie zręcznie i nie wiem co mam zrobić albo powiedzieć.

Muszę się opanować i spróbować żyć normalnie! – krzyknęłam na siebie w myślach i pokręciłam głową, kierując się w tylko mi znanym kierunku.
Mam żyć normalnie będąc początku gwiazdą, która jest pod opieką Justina Biebera największej młodzieżowej gwiazdy na świecie! To pobożne życzenie, które i tak nie ma szansy się spełnić, dopóki jestem na Believe Tour!
Chcę wrócić do domu – pomyślałam i od razu pokręciłam głową. – Jeżeli teraz się poddam będę później żałować, a Selena w jakiś sposób wygra.
Od czasu tamtej wiadomości Sel pojawiała się zawsze, kiedy Justin miał mnie, gdzieś zabrać. Z większości naszych planów wypaliło tylko kilka, ale najfajniejsze było to, że Just pokazał mi LA swoimi oczami. Nie oczami Justina Biebera wielkiej światowej gwiazdy, ale Justina Biebera zwykłego nastolatka z małego miasteczka w Kanadzie.
O wilku mowa – pomyślałam, kiedy drzwi się otworzyły i zobaczyłam Selenę.

- A ty nie powinnaś siedzieć w busię i się uczyć? – spytała opryskliwie i przysięgam, że jeżeli wzrok mógłby zabijać, to już bym leżała na ziemi martwa.

- A ty nie powinnaś wydawać kasy JB? – mruknęłam cicho pod nosem, tak by mnie nie usłyszała.

Wiedziałam już, że zaraz się na mnie rzuci, ale na moje szczęście drzwi się otworzyły i Nick do nas podszedł z wyrazem ulgi na twarzy.

- Sky, gdzie ty uciekłaś?! Cała ekipa cię szukała – powiedział i przytulił mnie, co było chyba najdziwniejszym dziś wydarzeniem.

- Musiałam pobyć trochę sama – powiedziałam z trudem, gdyż moje oczy piekły od łez, a na płacz nie mogłam sobie pozwolić, musiałam być silna i szybko dorosnąć, bo nie będą chcieli zajmować się trzynastolatką, która boi się tak bardzo, tego co ma być, że najchętniej zwinęłaby się w kulkę i płakała.

- Ok. Choć, bo na modlitwie musi być cała ekipa – odparł i wziął mnie za rękę, prowadząc na backstage.

Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jest już przebrany na występ, a także to, że należę do Bieber Teamu najfajniejszej ekipy świata.
Kiedy doszliśmy i Justin mnie zobaczył, uśmiechnął się na mój widok, a potem kazał stanąć obok siebie na miejscu, które należało do Pattie. Opierałam się przed stanięciem obok niego, ale Fredo popchnął mnie także nie miałam wyjścia, więc stanęłam na miejscu mamy Justina. Chłopak delikatnie splótł swoje palce z moimi, ale już po chwili odskoczyliśmy od siebie trochę, bo przebiegł między nami dziwny prąd. Nie byłam pewna czy Justin go poczuł, bo już po minucie znowu splótł nasze palce razem, tylko tym razem nie poczułam albo po prostu nie zauważyłam tego dziwnego prądu, który wcześniej przebiegł z jego palców do mojej ręki.
Pewnie nawet wcześniej nie było tego prądu i tylko go sobie wymyśliłam – pomyślałam i ścisnęłam odrobinę palce Justina, chcąc pokazać, że jestem z nim.

- Boże dziękujemy Ci, że znowu możemy robić to co kochamy i, że cała nasza rodzina może znów być razem i razem pracować, wraz z jej nowymi członkami – zaczął Kenny, a wszyscy spuścili głowy.

– Daj nam siłę byśmy mogli robić to codziennie i uszczęśliwiać tych wszystkich ludzi czekających tam na nas – dodał i chciał już zakończyć modlitwę, ale Justin podniósł głowę.

- Panie dziękujemy Ci, że pozwoliłeś uszczęśliwiać tych wszystkich ludzi. Prosimy daj nowym członkom naszej rodziny siłę, by mogli to robić razem z nami, a także prosimy o wsparcie i siłę dla Schuyler, by nie poddała się już na starcie i dążyła do swojego wielkiego celu – dodał od siebie Justin. – Amen.

Wszyscy powtórzyli za nim „amen” i przyszedł czas na grupowy okrzyk. Wszyscy dali ręce do środka, a najśmieszniejsze było to, że chwilę przed tym Justin szepnął mi do ucha co mam krzyczeć, jakby nie wiedział, że ja i tak to wiem. Krzyczałam najgłośniej z wszystkich, a potem życzyłam Justinowi powodzenia. Patrzyłam jak zostaje przypięty do tych gigantycznych skrzydeł i uśmiechnęłam się. Miałam już wyjść i stanąć przy rodzicach Justina, ale Kenny mnie zatrzymał.

- Nie dziś Sky. Na następnym koncercie – powiedział, a ja czekałam kiedy tylko odejdzie.

Kiedy to nastąpiło rzuciłam się biegiem w stronę bocznego wyjścia z backstage’u, ale ktoś musiał to zauważyć i donieść, bo już po chwili ktoś mnie złapał i przerzucił przez plecy. Miałam nadzieje, że to Kenny, ale na moje nieszczęście osobą, które mnie niosła okazał się Scooter, który teraz zrobił za mojego surowego ojca.

- Sky mówiłem, że dziś nie możesz wyjść i oglądać koncert z boku! Myślisz, że robimy to specjalnie?! To dla twojego bezpieczeństwa, więc będziesz tu grzecznie siedzieć albo Kenny z Lexi odprowadzą cię do busu Justina! – powiedział surowo, kiedy mnie postawił, a do moich oczu napłynęły łzy, które tak długo powstrzymywałam.

Uciekłam z areny i pobiegłam na plac, na którym stały wszystkie busy. Nie chciałam im ułatwić znalezienia mnie, ale myśl, że ktoś mógłby mnie zobaczyć w takim stanie była o wiele gorsza.
Weszłam do busu Justina, w którym miałam na razie mieszkać, bo jak na razie nie miałam się gdzie podziać. Przeszłam przez „kuchnię i salon”, aż dotarłam do łazienki, w której się zamknęłam. Od razu po tym jak usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi, osunęłam się po nich i ukryłam twarz na kolanach.
Po moich policzkach spływały łzy, a myśli gnały jak szalone i urywki niektórych z nich nie chciały zniknąć.
NIE DASZ RADY! TO DLA CIEBIE ZA DUŻO! POWINNAŚ ZREZYGNOWAĆ PUKI MOŻESZ!
Takie myśli chodziły po mojej głowie, a łzy nie przestawały płynąć.


Nie wiem jak długo płakałam, ale musiałam chyba zasnąć, bo otworzyłam oczy dopiero, kiedy ktoś zaczął się dobijać do łazienki.

- Sky jestem tam?! – od razu rozpoznałam głos Alfreda i Lexi, sięgnęłam po iPhone i odetchnęłam z ulgą kiedy zobaczyłam, że koncert jeszcze się nie skończył.

Podeszłam do lustra i uśmiechnęłam się delikatnie. Nie wyglądałam, aż tak źle i jedyną oznaką, że płakałam były zaschnięte łzy na moich policzkach. Odkręciłam wodę, przemyłam twarz, poprawiłam grzywkę i dopiero wtedy mogłam im otworzyć.
Odblokowałam drzwi i uchyliłam je odrobinę, a na ich twarzach od razu pojawił się wyraz ulgi.

- Sky Scooter potrafi taki czasem być, nawet Justin musiał przez to przechodzić – powiedział delikatnie Fredo, tak jakby bojąc się mojej reakcji.

Zachowują się jakbym była spłoszonym zwierzątkiem, które trzeba uspokoić – pomyślałam i westchnęłam w duchu.

- Wiem i to rozumiem. Naprawdę nic mi nie jest – wyprzedziłam ich dalsze pytania i usiadłam na kanapie, podłączając słuchawki do mojej komórki.

Lexi powiedziała do Freda żeby zostawił mnie z nią samą. Dopiero kiedy on wyszedł, przytuliłam się do Lexi i powiedziałam jej wszystko. Powiedziałam jej jak bardzo się boję, o tym, że czuje potrzebę by jak najszybciej dorosnąć, bo nie będą chcieli się tu użerać z trzynastolatką i jeszcze masę innych rzeczy, które kłębiły się we mnie.
Dopiero po jakieś godzinie, kiedy koncert się dawno skończył moja stylista uspokoiła mnie, a do busu wszedł zmęczony Justin, który nie wyglądał za dobrze. Kenny szedł za nim cały czas, aż chłopak nie położył się do łóżka, a potem kiedy już wyszedł, weszli do niego jego rodzice, zamykając drzwi by mieć trochę prywatności.
Wyszłyśmy z busu i poszłam do Kenny’ego zapytać co się stało. Dowiedziałam się, że Justin zwymiotował na koncercie, a podczas „One Less Lonely Girl” zostały puszczone zdjęcia Avalanny i JB się popłakał.
Ten dzień dla nikogo z ekipy nie wydawał się skończyć dobrze, ale tego się nie spodziewałam.


Siedziałam na kanapie w busie i pisałam na TT do moich fanów i Beliebers, że Justin czuje się już lepiej i dziękuje za wsparcie. Miałam właśnie wyłączać mój laptop, który dostałam od Scootera, kiedy weszła mama Jan. Usiadła naprzeciwko mnie i zaczęła swój wykład.
-Sky to, że zaczynasz karierę nie znaczy, że nie możesz być dalej nastolatką. Jeżeli za szybko dorośniesz stracisz fanów i zostaniesz zapomniana. Musisz dorastać wraz ze swoimi fanami, razem z nimi się zmieniać, bo wtedy ich nie stracisz. My nie chcemy pozbawić cię dzieciństwa, ale staramy się byś nadal je miała, nawet jeżeli nie będzie ono do końca normalne - powiedziała i na chwilę przestała, a ja nawrzeszczałam na siebie w duchu za to, że zaufałam Lexi. - Ekipa to twoja rodzina na najbliższe dwa lata i musisz się nauczyć mówić im co się dzieje, jak się czujesz, a nie ukrywać wszystko - dodała jeszcze łagodnie i wyszła zostawiając mnie samą, a ja tylko zacisnęłam mocno powieki czując jak po moich policzkach spływają łzy, bo wiedziałam, że nic z tego nie wyjdzie, zostałam za bardzo zdradzona by zaufać komukolwiek. Choć może była jedna taka osoba, ale on nie chciałby mnie wysłuchać...Justin nie chciałby wysłuchiwać płaczu trzynastolatki, która się w nim ZAKOCHAŁA! Na pewno by tego nie chciał, ja to wiem...

W końcu napisałam ten rozdział i szczerze powiem był on nie łatwy do napisania. Oprócz rozdziału mam dla was jeszcze niespodziankę. Otóż powstał zwiastun do Domi&Justin. Mam nadzieje, że wam się spodoba. Miałam dodać coś jeszcze, ale to chyba zachowam na kolejny raz.
Do następnego
Domi

2 komentarze:

Obserwatorzy

Layout by Yassmine